Kleszcze jesienią i zimą – nie trać czujności!
Choć przyjęło się, że sezon wiosenno-letni najbardziej naraża nasze czworonogi na kontakt z kleszczami, czujności nie można tracić nigdy. Wbrew powszechnemu przekonaniu, to właśnie jesienią groźne pajęczaki atakują obecnie najczęściej, a zima wcale nie jest okresem ich uśpienia.
Gdy pogoda się zmienia
Kiedy nasze termometry pokazują około pięciu stopni Celsjusza, te niepozorne i trudne do wytropienia stworzenia wychodzą ze swego snu zimowego, zwanego stanem anabiozy. W takim momencie przede wszystkim potrzebują krwi. Ich największa aktywność przypada dwa razy w roku – gdy przyroda budzi się do życia (zwykle na przełomie marca i kwietnia) oraz zanim zasną, między wrześniem i listopadem. W tym czasie należy szczególnie zabezpieczać nasze zwierzaki.
Niestety anomalie pogodowe i zmiany klimatyczne, które następują na całym świecie sprawiają, że uważnym trzeba być zawsze. W 2014 roku na chorobę odkleszczową czworonogi zapadały już w styczniu. Przekonanie o tym, że nasi mniejsi przyjaciele są bezpieczni, gdy kartki kalendarza wskazują, że lato dawno za nami, powinno odejść do lamusa. Wystarczy spojrzeć na ten rok – połowa października i dwadzieścia stopni w słońcu. Zachowajmy ostrożność, wędrując po parkach i łąkach. Weterynarze ostrzegają: gdy na dworze jest powyżej zera, trzeba zawsze zachowywać rozwagę.
Babeszjoza
To choroba, która dopada błyskawicznie. Bakteria Babesia Canis to niewidzialne zagrożenie, jakie w swojej ślinie ma kleszcz. Gdy niebezpieczny gość wgryzie się w naszego psa lub kota, cząsteczki śliny szybko przenikają do krwiobiegu ofiary. Widzimy, że coś jest nie tak. Ukochany przyjaciel nie ma siły na zabawę, jest smutny, traci apetyt. Dopiero, gdy pojawia się wysoka temperatura, a mocz zaczyna brązowieć, zwracamy się o pomoc do weterynarza. Często do tego czasu zaatakowane zostają już wątroba i nerki. Pamiętajmy, że zły nastrój pupila, trwający dłużej, niż kilka dni, nie powinien być przez nas lekceważony! Nieleczona babeszjoza prowadzić może nawet do śmierci.
Erlichioza
Na pierwszy rzut oka wydaje się, że doszło do uszkodzenia stawu, czy kości. Łapka boli, a nasz podopieczny nie chce jeść, ma podwyższoną temperaturę. Może ma zapalenie układu kostnego lub mięśniowego, myślimy. Tymczasem test płytkowy wskazuje, że doszło do zatrucia Riketsją Ehrlichią, która także jest przenoszona przez kleszcze.
Zabezpieczenie
Na jesieni nie zapominajmy o sprayach, obrożach odstraszających, szamponach i preparatach spot-on. Na rynku dostępne są także tabletki smakowe. Jeśli mamy wątpliwość co do wyboru najlepszej formy ochrony, skontaktujmy się z weterynarzem, który doradzi nam, co warto kupić. Najlepiej wybrać środki długoterminowe – działają one nawet do ośmiu miesięcy. Świadomość groźnych konsekwencji zakażenia powinna być motywacją dla każdego właściciela.